środa, 13 kwietnia 2011

Ligowe stereotypy

Po dwóch kolejkach rozgrywek PLFA I można pomału rozdzielać role i cele o jakie będą walczyć poszczególne zespoły. Pojawiają się też pierwsze stereotypy dotyczące drużyn. O co chodzi?

Po dwóch seriach wygląda na to, że Kozły Poznań są silne, mogą powalczyć z najlepszymi, ale... nie mają kondycji. Ekipa z Wielkopolski prowadziła zarówno w wyjazdowym meczu z Eagles, jak i domowym z Seahawks. Jeżeli pamiętacie mój przedsezonowy tekst mojego autorstwa, to wiecie, że według mojej klasyfikacji na dużych i małych, Kozły nie powinny mieć w tych meczach żadnych szans. Tymczasem w Warszawie, przy pełnych trybunach panowali na boisku przez trzy kwarty. Potem stało się coś dziwnego i, zamiast zaciętej końcówki oglądaliśmy pogrom (goście czwartą kwartę przegrali 0-35). W poprzednią niedzielę podopieczni Kenta McKinnona podejmowali u siebie drużynę z Pomorza. Scenariusz jakby podobny do warszawskiego, choć oczywiście nie doszło do aż tak tęgiego lania. Na ostatnią kwartę drużyny też  wychodziły remisując, ale decydujące słowo należało do gości. Trzeba też zaznaczyć, że Wielkopolanie w pewnym momencie gry mieli już 14 oczek przewagi.

Z inną przypadłością zmagają się stołeczne Orły. Chociaż, w ich przypadku nie jest ona aż tak groźna i właściwie wpływa na zespół pozytywnie. Eagles zwyczajnie potrzebują, dostać kopa w tyłek, by się obudzić i zacząć grać dobry futbol. Tak było w opisywanym wyżej starciu z Kozłami (0-7 do przerwy, 7-7 po 3. kwarcie), jak i w meczu z Tygrysami w Krakowie. Co prawda dwukrotni mistrzowie kraju zaczęli mecz kapitalnie i szybko odskoczyli na trzy przyłożenia, ale na przerwę schodzili prowadząc już tylko jedną najwyżej punktowaną akcją. Zapewne w przerwie w głowach zawodników z Warszawy musiały się kołatać wtedy różne myśli. Sygnał ze strony rywala ,,hej jesteśmy mocni, nie lekceważcie nas" po raz kolejny obudził w drużynie trenera Dillona bestię. Odezwała się mentalność zwycięscy i mecz zakończył się przekonywującym wynikiem 55-28.

Trzeci stereotyp dotyczy bardziej zawodnika, niż całej drużyny, choć element zespołowy też pewnie gra tutaj jakąś rolę. Po dwóch spotkaniach Seahawks Gdynia, wygląda, iż Luke Zetazate to fajny rozgrywający, miewający problemy z celnością podań. Normalnie nie robiłbym z 7 strat zanotowanych w dwóch spotkaniach ( w dodatku wygranych) wielkiej afery. Biorę jednak pod uwagę, że Seahawks, mający w tym roku grać o mistrzostwo, nie starli się jeszcze z żadną z faworyzowanych ekip. W domowym meczu z Miners Kanadyjczyk posłał do obrońców, aż 5 piłek, przeciwko Kozłom strat było już mniej, ale bardziej dotkliwe - jedna zamieniona bezpośrednio na TD (akcję można zobaczyć w tym filmiku), przez Jakuba Kowalczyka. Póki co tragedii nie ma, ale to szybko może się zmienić, kalendarz dla gdynian jest nieubłagany - kolejno spotkają się z Devils, Eagles i the Crew, a w tych grach każda strata może decydować o wygranej bądź porażce. ,,Luke wniósł sporo zmian do naszych treningów ofensywnych. Czujemy już tego efekty, choć wiele rzeczy musimy jeszcze lepiej skoordynować." - mówił po niedzielnym spotkaniu Sebastian Krzysztofek - nic dodać nic ująć.

Stereotyp według definicji to fałszywe przeświadczenie, jeżeli tak jest to w trzeciej kolejce Kozły nie skończą za wcześnie, Orły zaczną wcześniej, a Luke będzie miał sokole oko. Zapraszam na stadiony PLFA I.

Pod tym linkiem możecie głosować na bohatera tygodnia #2 w lidze. Zachęcam.

Pubsport.pl - Wpadnij pogadać o sporcie! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz